Zachwycają bogactwem form, barw i odmian. Od setek lat urzekają przyrodników, ogrodników i zwykłych obywateli. Czym więc są geofity? Skąd się wywodzą „rośliny cebulowe”? Gdzie warto wybrać się, aby oglądać kwietne dywany, mieniące się całą paletą kolorów. To temat rzeka, ale postaram się przedstawić Wam moją ulubioną grupę roślin.
Geofity, to rośliny, które charakteryzują się posiadaniem podziemnych organów spichrzowych. Dlatego też zwyczajowo nazywa się je „roślinami cebulowymi”. W pospolitym ujęciu obejmują organy różnego typu: cebule, bulwy, kłącza, czy bulwocebule. Mój opis obejmować będzie tylko kilka gatunków roślin, które szczególnie mocno przemawiają do mojej przyrodniczej duszy. Dlatego z czystą przyjemnością podzielę się z Wami moją wiedzą o krokusach spiskich, cebulicach syberyjskich, śnieżnikach lśniących, zawilcach oraz hiacyntach i tulipanach.
- Krokusy spiskie w tatrzańskiej Dolinie Chochołowskiej
Kilka lat temu miałem przyjemność oglądać połacie fioletowych i białych krokusów spiskich. Plan na wycieczkę w Tatry, a dokładniej w Dolinę Chochołowską był w mojej głowie od bardzo dawna. Jednak w przypadku tego wyjazdu kluczowa była pogoda. Wystarczy kilka dni deszczu lub nagłe opady śniegu i oglądanie krokusów może spełznąć na niczym. Na całe szczęście, w jedną z kwietniowych sobót udało mi się zrealizować plan i odwiedzić to wspaniałe polskie miejsce. Polecam każdemu! Zdjęcia są tylko namiastką tego, co możemy ujrzeć w naszych pięknych górach. Przy sprzyjającej pogodzie można rozkoszować się tym pięknym pejzażem! Warto jednak wziąć pod uwagę, że w weekendy jest kilka razy więcej osób niż w przeciągu dni typowo roboczych. Uznaje się, że w czasie kwitnienia krokusów spiskich, każdego dnia tatrzańskie szlaki przemierza nawet 6 tysięcy turystów. Ale czym jest jednak sam krokus i dlaczego tak wielu z nas marzy oglądaniu tej maleńkiej rośliny?
Krokus (szafran) jest roślina należącą do rodziny kosaćcowatych, a sam rodzaj Crocus obejmuje ponad 90 odmian. Na terenie Polski występuje: szafran spiski (Tatry) i szafran Henffela (Bieszczady). Jednak największe skupiska występują w miejscach wypasu owiec, a więc na Polanie Chochołowskiej, Polanie Huciska w Dolinie Chochołowskiej, Wyżniej Kirze Miętusiej, Polanie Pisanej i Polanie Smytniej w Dolinie Kościeliskiej oraz na polanie Kalatówki w Dolinie Bystrej. Część podziemną stanowi kulista, lekko spłaszczona bulwocebula okryta suchymi łuskami. Wprost z niej wyrastają kwiaty a następnie liście (czasami równocześnie). Aby utrzymać naturalne stanowiska tej pięknej rośliny ważne jest powstrzymanie naturalnej sukcesji wynikającej z zarastania terenów otwartych (zaprzestanie koszenia łąk i wypasania na nich owiec). W Polsce krokus objęty jest ścisłą ochroną na podstawie Rozporządzenia Ministra Środowiska z dnia 11 września 2001 r., a obecnie Rozporządzeniem Ministra Środowiska z dnia 9 lipca 2004 r. w sprawie gatunków dziko występujących roślin objętych ochroną (pozycja 358).
Gdy widzi się tak piękne kwiaty, nie sposób im się nie oprzeć. Dlatego nikogo nie powinno dziwić, że krokusy w wielu odmianach barwnych pojawiły się w naszych przydomowych ogrodach. Najlepszym terminem sadzenia krokusów jest wrzesień lub początek października. Powinnyśmy sadzić je na głębokość 8-10 cm. W przypadku gleb ciężkich głębokość ta może być mniejsza bo ok. 5 cm. Ważne jest, aby bulwocebule nie stykały się ze sobą. Sam przed posadzeniem sporządzam mieszankę z torfu, ziemi ogrodowej, kompostu i szczypty soli gorzkiej, która pozwala roślinom prawidłowo rozwijać się. Miejsce sadzenia dobierajmy tak, aby unikać gleby, na której wcześniej rosły frezje, czy mieczyki (przenoszenie chorób grzybowych). Przed sadzeniem organy podziemne warto zaprawić mocząc je (20-30 minut) w roztworze Topsinu, Benlate lub Euparenu. Rabatę możemy wyściółkować niezbyt grubą warstwą kory lub torfu, co zapobiegnie rozwojowi chwastów. Wiosną 2-3-krotnie zasilamy rośliny niewielką ilością mineralnych nawozów wieloskładnikowych. Jeśli ta pora roku jest wyjątkowo sucha, konieczne jest podlewanie. Sadząc krokusy na trawniku unikajmy rzucania ich. Jeżeli chcemy uzyskać naturalny efekt po prostu nieregularnie je rozmieśćmy. Co warte podkreślenia, krokusy szybciej rozrastają się na słonecznych stanowiskach, które imitują górskie doliny. Ciekawostką jest także, że kwiaty krokusów otwierają się najczęściej w okolicach południa i koło godziny 16 zaczynają się zamykać. Czasami zdarza się także, że krokusy mogą być uszkadzane przez kosy, które przebijają dziobami chcąc napić się gromadzącej się tam wody.
Dla każdego miłośnika przyrody, podróż w Tatry jest niemal obowiązkiem. To tam znajdziemy inspirację do tego, w jaki sposób stworzyć ogrody skalne i ukwiecone trawniki wokół nas. Czerpmy z natury to co najpiękniejsze. Róbmy zdjęcia i zachowujmy wspomnienia, ale pozwólmy krokusom spiskim rosnąc tam, gdzie obecnie jest im najlepiej. Każdy z nas może kupić krokusy odmian: „Ruby Giant”. „Flower Record”, czy „Pickwick” Tak więc jeżeli i mieć namiastkę fioletowych łanów krokusów na wyciagnięcie ręki.
- Hiacynty i tulipany w holenderskim ogrodzie Keukenhof.
O tulipanach i hiacyntach słyszał chyba każdy z nas. W przypadku tych pierwszych, uznaje się, że na szeroką skalę uprawia się ponad 300 odmian tulipanów. Jest to jednak tylko niewielki udział wszystkich wyhodowanych odmian, których jest już ponad 10 tysięcy. W Perskich ogrodach rosły już około 1000 roku, natomiast do Europy trafiły w XVI wieku. Nasze babcie uprawiały w swoich ogrodach głownie dwa kolory – żółty i czerwony, które wywodziły się z mieszańców grupy Darwina. Sam również posiadam w swoim ogrodzie te stare odmiany „Apeldoorn”(czerwone z czarnym środkiem) i „Golden Apeldoorn” (żółte z czarnym środkiem). Jak to jednak u ogrodników bywa, chcemy więcej. Zacząłem więc sadzić: pojedyncze późne „Gueen of Night” (w kolorze zbliżonym do czarnego), liliokształtne „Aladdin” (różowe), papuzie „Rococo” (zielono-czerwone), strzępiaste „Arma”(czerwone), czy Triumph „Negrita” (fioletowe). Wszystko po to, aby przedłużyć kolorowy festiwal, gdyż sam okres wegetacji tulipanów trwa około 3,5 miesiąca (od startu do przekwitnięcia i tworzenia cebul przybyszowych). Dlatego tak ważne jest, aby stanowisko tych geofitów było nasłonecznione, a gleba przepuszczalna i umiarkowanie sucha. Jednak Ci, którzy nie mogą sobie pozwolić na sadzenie tulipanów, mogą wybrać się do holenderskiego ogrodu Keukenhof.
Uważam, że warto poświęcić trochę czasu i pieniędzy, żeby zobaczyć to wszystko na własne oczy. Mnie się to udało kilka lat temu, gdyż jedno z biur podróży organizowało wyjazd do ogrodu Keukenhof i zwiedzanie Amsterdamu, w drugiej połowie kwietnia. Sama podróż autokarem trwała 12 godzin z kilkoma przerwami na postój. My dotarliśmy do Keukenhofu koło godziny 8 rano. Bilet wstępu kosztował wtedy 15 euro. Wszystkim zwiedzającym doradzam wydrukowanie sobie mapki/planu ogrodu, który dostępny jest na oficjalnej stronie http://www.keukenhof.nl/nl/ Bez niego w niektórych momentach można pominąć niektóre pawilony. Ogród Keukenhof ma niesamowitą siłę przyciągania i podzielony jest na kilka części. Już na samym początku trafiłem na Main Entrance, gdzie zaraz przed wejściem głównym znajduje się punkt sprzedaży cebulek i bulw. Nieco dalej jest informacja i toalety. Po przejściu bramek biletowych zaczyna się kolorowa przygoda. Na całe zwiedzanie ogrodu Keukenhof mieliśmy tylko 3,5 godziny. Obejrzenie wszystkiego, w tym czasie to nie lada wyczyn. Szczególnie, że ogród ma 32 ha. Według mapki w zachodniej części ogrodu powinien być sklepik. Był… ale tak ubogi, że szybko z niego wyszedłem. Osobiście nie interesowały mnie amaralisy więc byłem zawiedziony. Na całe szczęście przy wejściu głównym był jeszcze jeden punkt sprzedaży. Tam kupiłem sobie olbrzymią bulwocebulę Cyclamen hederifolium – Cyklamena bluszczolistnego. Miał wymiary 12*12 cm, a jego kwiaty cieszyły mnie przez kilka sezonów wegetacyjnych.
Muszę przyznać, że poranne godziny są dobre ze względu na względnie mały ruch ludzi. Jednak pod względem temperatury nie było za ciekawie (kilka stopni na plusie). Minusem wczesnej pory jest także fakt, że wiele roślin dopiero budzi się i nie widzimy ich w pełnym rozkwicie. Nasze zwiedzanie rozpoczęliśmy od lewej strony, czyli w kierunku Oranje Nassau i dalej przeciwnie do ruchu wskazówek zegara. Bardzo podobało mi się zestawienie krokusów w formie fioletowo-żółtych plam na trawniku. Takie połączenie stanowiło silny kontrast, ale także dawało wrażenie jasności, lekkości i tajemniczości. Wybór terminu był o tyle dobry, gdyż poprzednie ciepłe dni spowodowały, że kwitły już narcyzy, żonkile, hiacynty i tulipany. Hiacynty, poza nietuzinkowym wyglądem, zachwycały również słodkim zapachem i nie dało się przejść obok nich obojętnie. Należy jednak pamiętać, że obecnie uprawiane odmiany hiacyntów mają już niewiele wspólnego ze swym dzikim krewnym – hiacyntem wschodnim. Największą furorę hiacynty zrobiły w latach 50. XX wieku, kiedy to pędzono te duże rośliny cebulowe, aby upiększały parapety okien. Ich udział w ogrodach przydomowych był niewielki, gdyż obawiano się, że po kilku latach uprawy zaczną dziczeć. Znaleziono więc kilka odmian, które z sukcesem powtarzają kwitnienie i nie tracą na jakości. Należą do nich: „City of Harlem” (żółte), „Splendid Cornelia” (niebieskofioletowe), „Carnagie” (białe), czy „Fondat” (różowe). Dlatego nie warto wyrzucać hiacyntów z wiosennych donic. Można je posadzić do ogrodu, na słonecznym stanowisku, w przepuszczalnej glebie. W moim ogrodzie jest ich niewiele, ale tylko dlatego, że ich sezon kwitnienia przypada na czas kiedy mam dużo innych obowiązków i nie mam szans na ich podziwianie. Dlatego z nieukrywaną przyjemnością podziwiałem kolorowy festiwal w holenderskim ogrodzie.
W kolejnej części przedstawię Wam opisy: śnieżników lśniących i cebulic syberyjskich w Łodzi oraz zawilce gajowe w niewielkiej wsi Chotyze. Przyjemnej lektury!